Blog,  Moje wyprawy

Kwietniowy świt nad Narwią

Marzec był dla mnie całkiem dobrym miesiącem w aspekcie fotograficznym. Udało mi się zrobić kilka fotografii, które lubię. Dlatego dziś cieszę się, że pierwszy dzień kwietnia rozpocząłem  od zdjęć 🙂 Tym bardziej, że po wczorajszym poranku nad Narwią mogę mieć powody do radości.

Dlaczego? Ponieważ wschód słońca był interesujący. Tak jak tydzień temu, teraz również fotografowałem wspólnie z przyjaciółmi z naszej grupy fotograficznej. Po czwartej rano wyjechałem i udało mi się dotrzeć na miejsce kwadrans po piątej. Nie musiałem długo chodzić i sprawdzać czy miejscówka przypadnie mi do gustu i czy będzie ciekawa, bowiem tuż po wyjściu z samochodu natrafiłem na małą łódkę, stary pomost, trzciny. Naprzeciwko kilka małych „wysepek”. Wszystko to tworzyło bardzo ładną całość. Widziałem też, że słońce delikatnie kreśliło już kolory na niebie. To napawało mnie optymizmem, że jak wstanie na dobre, to może odsłoni dzień w jakiś imponujący sposób – czyli będzie wyraziste, czerwone… To pozostawało pod znakiem zapytania.

Czas zatem na pierwsze kadry. W tym przypadku skupiłem się głównie na trzcinach, łódce oraz ogólnego ukazania krajobrazu jaki stałem podczas tzw. „niebieskiej godziny” /wypada ona mniej więcej 30-40 minut przed wschodem słońca/.

Tak zatem wyglądało miejsce  ok. 5:30. Można było dostrzec też w oddali delikatne mgły, co bardzo mi się podobało. Następnie zmieniłem miejsce wykonywania zdjęć i uznałem, że warto sfotografować drzewa i roślinność na tle różowej Narwi, bo ten kolor zaczął już dominować. I tak powstały kolejne fotografie. Zmieniały się też bardzo szybko kolory nieba, dając w tym momencie dużo fioletu /nad drzewami/, różu i pomarańczowej barwy. W zasadzie słońce było mocno schowane za chmurami.


Tymczasem stojąc przy brzegu i patrząc na drzewa po prawej stronie kolorystyka zaczęła być już zupełnie inna. Wszystko w zasadzie zmieniło się w ciągu 5 minut. Ciekawie wyglądało też wszystko po lewej stronie i chmury odbijały się w rzece.

Gdy tak staliśmy i rozmawialiśmy mając już zrobione zdjęcia, zauważyliśmy nagle, że piękne słońce wyłania się zza drzew. I cóż można napisać? To była szybka akcja! 🙂 Chwila mocnego wrażenia, ale też świadomość, że to jest w zasadzie ten najważniejszy moment, na który czekaliśmy! Szybko rozstawiliśmy statywy na tej starej kładce, podpięliśmy obiektywy i do dzieła. I to co ciekawe, to fakt, że bardzo szybko słońce wschodziło w górę. Tak naprawdę wykonałem w tym czasie trzy zdjęcia. Ale byliśmy pod wrażeniem widoku i szczególnie w takich momentach wiem, że warto było wstać o czwartej rano i czekać niecały tydzień na kolejne zdjęcia.

Kiedy już wiedziałem, że mam przynajmniej kilka zdjęć tego wschodzącego słońca na spokojnie już przeszedłem w inne miejsce, aby wykonać jeszcze jakieś kadry. Na zakończenie powróciłem do „punktu początkowego” i ponownie sfotografowałem łódkę. Spodobało mi się bowiem, że słońce tak mocną ją rozświetla wraz z trzcinami, trawami, które znajdowały się wokoło niej.

Następnie pojechaliśmy jeszcze nad łąki, aby fotografować pajęczyny 🙂 Wyglądało to trochę komicznie, gdy na zwykłej łące staliśmy ze statywami… Przejeżdżający samochodami ludzie patrzyli z zainteresowaniem cóż takiego fotografujemy i co nas tak zainteresowało. Następnie odwiedziliśmy miejscowość Kania Nowa oraz pojechaliśmy do Ryni oraz do Kuligowa, aby zobaczyć nowe potencjalne miejsca, w których moglibyśmy fotografować. W Kuligowie poznałem starsze małżeństwo z Warszawy. Starsi Państwo (ok. 65-70 lat) obserwowali ptaki i dyskutowali jaki gatunek widzą obok przesiadującej mewy. Gdy porozmawiałem z panią, która przez lornetkę obserwowała przyrodę, okazało się, że też fotografuje. –  Niestety wyczerpała mi się bateria i nie mogę teraz robić zdjęć. Zorka. Zna pan taki aparat? – zapytała mnie sympatyczna pani. – Nie kojarzę – odpowiedziałem.  – To rosyjski? – zapytałem. – Tak – dodała pani. – To znam tylko Zenity – wspomniałem. – To Zorki były o wiele wcześniej produkowane – dodała. Wspomniałem również, że obecnie nie mam teleobiektywu, na co pani orientując się w sytuacji odrzekła, że mogę zatem skupić się na całym krajobrazie i bardziej go ująć. – Ja fotografuję trzysetką – dodała. – Ostatnio byliśmy na rozlewiskach w Łomży, ale tutaj też jest bardzo ładnie – opowiedziała. Kto mnie zna, ten już wie, że byłem zachwycony tymi osobami. Zawsze bardzo sobie cenię ludzi z pasją. I spodobało mi się to, że Ci państwo razem spędzają czas na łonie natury, podziwiają przyrodę, że fotografują, że doceniają piękno świata i mimo wieku mają swoje hobby, któremu poświęcają czas. To było takie pozytywne zakończenie tego jakże miłego i udanego kwietniowego poranka.

Fot. Mariusz Kalinowski

 

Loading

Komentuj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *