Blog,  Moje wyprawy,  Podlasie

Skit Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich w Odrynkach

„Czy słyszałeś historię opowiadaną we wsi Odrynki? Według niej dawno temu w uroczysku Kudak na Narwią, była pustelnia założona przez mnichów z monasteru prawosławnego w Supraślu. Wszystko zaczęło się od tego, że w 1518 roku księciu Michałowi Wiśniowieckiemu ukazała się tutaj ikona św. Antoniego Kijowsko-Pieczerskiego. Gdy książę zbłądził na tych bagnach, prosił Boga, by pomógł mu się stąd wydostać. Wtedy ukazała mu się ikona św. Antoniego i wskazała drogę. To był znak od Boga. Z wdzięczności za cudowne ocalenie, książę kazał wybudować nad Narwią kaplicę ku czci św. Antoniego Kijowsko-Pieczerskiego” – opowiada w filmie „Archimandryta” – prawosławny podlaski mnich Gabriel, o którym jest przytaczany przeze mnie dokument. Jest on założycielem i jedynym mieszkańcem pustelni. Miałem tę przyjemność poznać archimandrytę Gabriela w zeszłą niedzielę i zobaczyć Skit Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich w Odrynkach.

Wyruszyłem w nocy po pierwszej, aby dotrzeć na miejsce przed czwartą rano, tuż przed wschodem słońca. Tak jak wspominałem w poprzednim wpisie – tuż przed samą pustelnią (ok. kilometra przed nią) mój samochód zakopał się w narwiańskim błocie, nie było szans kontynuacji jazdy. Wyjąłem aparat, wziąłem statyw i ruszyłem podekscytowany, bo miejsce, które dotychczas oglądałem na zdjęciach lub filmach wideo wydawało mi się niezwykłe. Teraz było na wyciągnięcie ręki. Ruszyłem drewnianą kładką. Było po czwartej rano. Kompletny spokój. Słychać było jedynie szczekającego psa.

 

Wykonałem pierwsze kadry. Mała drewniana cerkiew wyglądała bardzo uroczo. Można było odnieść wrażenie, że kończy się kładka i kończy się świat. Nic wokoło. Tylko widok na piękne lasy Puszczy Białowieskiej. Wokół rozlewiska Narwi, wspaniała przyroda. Po wschodzie słońca postanowiłem wrócić do samochodu i spróbować zorganizować pomoc w jego wyciągnięciu. Gdy to już się udało, jakoś przed godziną 7.00 rano wróciłem ponownie przed główne wejście na początku kładki i postanowiłem wykonać kilka zdjęć.

Rozstawiłem statyw i spostrzegłem też, że kładką w moją stronę zmierza człowiek. Pierwsze słowa, które wypowiedział na przywitanie w języku rosyjskim bądź białoruskim: „Chrystus zmartwychwstał”. I dopowiedział już po Polsku – u nas odpowiada się: „Doprawdy Chrystus Zmartwychwstał” – mówimy w ten sposób 40 dni po Niedzieli Zmartwychwstania – dodał.  – A co Pan tu robi – zapytał. Zwiedzam Podlasie, bo ten rejon bardzo mnie fascynuje i postanowiłem zobaczyć także pustelnię. Przyjechałem tutaj już przed czwartą rano i zakopałem się w narwiańskich błotach – opowiedziałem. Sympatyczny pan o imieniu Władimir opowiedział mi całą historię powstania Skitu, oraz to, że w pracę nad kładką, którą idziemy zaangażowali się mieszkańcy wsi Odrynki i okolicznych wiosek. Zaprosił mnie do pustelni i powędrował do archimandryty Gabriela, aby poinformować o moim przybyciu. Był bardzo otwarty i opowiedział mi wiele ciekawych historii związanych z tym miejscem. Potwierdził również, na moje zapytanie, że będę miał możliwość sfotografowania cerkwi od wewnątrz.

Pan Władimir poszedł po klucze. Otwierając cerkiew przyklęknął przed każdą z ikon, ucałował ją i przeżegnał się. Opowiedział mi również historię związaną z cerkwią, ikonami, które w niej się znajdują. Jako ciekawostkę podał fakt, że poszczególne elementy ikonostasu zdobiące wnętrze świątyni są wykonane z drzewa dębowego, co jest bardzo unikatowe, gdyż tylko na Kremlu znajduje się taka cerkiew, w której zastosowano podobny materiał. Wykonywałem zdjęcia w środku, a p. Władimir poszedł do o. Gabriela. Bardzo mnie to urzekło, że obdarzono mnie zaufaniem. Kiedy robiłem zdjęcia w środku, p. Władimir zawołał mnie i powiedział: „Pan ma chyba dobry obiektyw, niech pan zobaczy – tam daleko na łące przyleciały przed chwilą dwa żurawie, może pan im zrobić zdjęcie” – zaproponował. A za moment wskazał na lecące w oddali łabędzie. Wspaniały krajobraz – Narew, widok na Puszczę Białowieską, piękne pola i łąki, ptaki.


Następnie poznałem archimandrytę Gabriela. Był mocno zabiegany. Szykował obiad. O 10.00 bowiem rozpoczynało się nabożeństwo, a o. Gabriel zawsze po nim zaprasza wszystkich uczestników na obiad. Kilka kobiet przenosiło skrzynie z warzywami oraz owocami. Pomogłem także przenieść kilka rzeczy, ale to co było widać w tych ludziach oprócz bardzo głębokiej wiary, to taka radość życia, wewnętrzny spokój, zadowolenie, że mogą pomóc, że mogą być w tym miejscu i wspólnie coś tworzyć. Zaprowadzono mnie do drugiej cerkwi Opieki Matki Bożej. W grudniu niestety wybuchł w niej pożar. Była to cerkiew refektarzowa, a zatem po nabożeństwie ludzie mogli spożyć w niej posiłek. Pożar strawił wnętrze świątyni. Udało się ja wyremontować i naprawić szkody. Obecnie wygląda następująco:

Wykonałem jeszcze kilka zdjęć na terenie Skitu.

Jestem przekonany, że jeszcze powrócę do tego miejsca, szczególnie w dniu różnych ważnych uroczystości. Po raz kolejny ludzie mieszkający na Podlasiu urzekli mnie swoją otwartością, gościnnością, serdecznością i silną wiarą. Bez wątpienia o. archimandryta Gabriel jest niezwykle interesującą i wspaniałą postacią. Mieszka w barakowozie, bez prądu, prowadzi pasiekę, pomaga mieszkańcom, zaprasza na posiłek po nabożeństwie i moim zdaniem jest bardzo silną i wytrwałą osobą. Na pytanie w filmie „Archimandryta” co jest najtrudniejsze w życiu pustelnika – odpowiada: „W pustelni najgorsza jest cisza”.

Przy okazji polecam bardzo ten moim zdaniem interesujący dokument – warto go obejrzeć.

Fot. Mariusz Kalinowski

Loading

Komentuj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *