A może nad morze…
Miało być o Toruniu…I będzie 🙂 Ale tylko w słowach… Kilku słowach, bo fotograficznie opowiem o Bałtyku, Liwcu i Bugu. Zatem niespodziewanie Wisła idzie w odstawkę 😉 Przynajmniej w tym wpisie 😉 Co prawda do Torunia jechaliśmy z myślą wykonania kilku zdjęć po zachodzie słońca, ale skończyło się na tym, że aparaty zostawiliśmy w hotelu.
Plan był następujący – najpierw poznajemy miasto, ruszamy na toruńską starówkę, a dopiero później fotografujemy zachód. Rzeczywistość okazała się jednak dla nas „brutalna” 😉 W takim sensie, że miasto okazało się urocze i tak naprawdę nie było już czasu, by wracać do hotelu po sprzęt. Pozostało uwiecznić zachód komórkami. Rano przed śniadaniem wybraliśmy się na poranne zdjęcia trasą przez rezerwat przyrody, ale aura była „podeszczowa”, światło nie powalało. Być może jeszcze kiedyś zdecyduję się na to, by jednak uwiecznić panoramę Torunia, która w plebiscycie na najpiękniejsze panoramy, zajęła wysokie, drugie miejsce.
Niemniej, główną atrakcją soboty był zdecydowanie spontaniczny wyjazd nad morze. Wszystko przez mojego przyjaciela Sebastiana, który tylko zapytał, że może pojedziemy nad Bałtyk 😉 Kto mnie zna, ten wie, że na wyjazdy nad morze jestem zawsze chętny i wystarczy jedno słowo: „Bałtyk” i nie potrzeba więcej, bym się zdecydował 😉 I tak wspólnie ustaliliśmy, że po południu po konferencji Diabetica Expo, ruszamy na kilka godzin do Gdyni, bo koniecznie musieliśmy wrócić w najpóźniej o 2-3 w nocy.
Trójmiasto przywitało nas ładną, bezwietrzną pogodą, morze było spokojne… Przy okazji /z racji soboty/ widzieliśmy kilka plenerów ślubnych. Wędrując po orłowskim klifie, wykonałem z góry kilka zdjęć jednej z par. Przedstawiam poniżej:
Widok z klifu na Orłowo.
Wieczorem postanowiliśmy wykonać ostatnie kadry przed wyjazdem. W zasadzie było już sporo czasu po zachodzie, więc były to typowe zdjęcia nocne. Głównym motywem były kutry rybackie. Następnie wybraliśmy się, żeby spróbować uchwycić kamienie zanurzone w Bałtyku, ale z kilku powodów moje zdjęcia nie wyszły tak jak bym sobie tego życzył, albo mówiąc bardziej dosadnie – w ogóle nic nie wyszło 😉 Można by rzec: „Albercik, ciemność widzę” 😉 Choć póki co, żadnego Alberta w naszej grupie fotograficznej jeszcze nie ma – być może wszystko przed nami 😉 Ale dzięki temu wyciągnąłem kilka ważnych wniosków, chociażby takich, że koniecznym atrybutem w plenerach będzie latarka, aby przy większych ciemnościach móc ustawić punkt ostrości, oświetlając dany motyw.
Wróciliśmy do Urli po 2 w nocy. Wschód słońca odpuściliśmy, ale przed obiadem wybraliśmy się, by fotografować rzeki: Liwiec i Bug. Tym razem z góry założyliśmy, że fotografujemy wyłącznie obiektywami o dłuższych ogniskowych. Dlatego też od razu pod moje body podpiąłem szkło 135 mm, f.2 zostawiając uniwersalne 24-105 mm w domu, aby nie kusiło mnie zmieniać obiektywu 😉 Tak czy siak, delikatna zmiana nastąpiła, bo mając możliwość skorzystania z obiektywu makro 100 mm, f.2.8 – postanowiłem z takiej okazji skorzystać dzięki życzliwości koleżanki Renaty /za co przy okazji dziękuję/ 😉
I tak powstały poniższe zdjęcia makro.
Ostatnim etapem fotograficznej podróży, był Wyszków. Wykonałem kilkanaście zdjęć, z których w aspekcie krajobrazu, najbardziej spodobało mi się ze względu na pychówki i mocno jesienne klimaty – poniższe zdjęcie.