Blog,  Moje wyprawy,  Urle i okolice

Drewniane łódki w Drogoszewie

W zasadzie niewiele brakowało, a w ogóle nie przywiózłbym żadnych zdjęć. Nie poznałbym też zapewne miejscowości Drogoszewo. Na szczęście mam tę cechę charakteru jak waleczność  i szybko się nie poddaje 😉 Kiedy zapytałem kilka osób przed wjazdem do Drogoszewa w którym miejscu najlepiej dojechać do rzeki, każda z nich mówiła, że wszystko jest mocno zarośnięte, że nie ma za bardzo wjazdu i że najlepiej pojechać do Wyszkowa. Ale mapa wskazywała mi, że rzeka płynie gdzieś niedaleko więc uznałem, że muszę ją odnaleźć 🙂 Jeden chłopak wskazał, abym spróbował jechać na Deskurów i tam poszukał jakiegoś zjazdu w prawo. Gdy mijałem 4 spacerujące osoby jedna z kobiet powiedziała: „Niech Pan skręci w prawo na prywatną posesję, jest tam mój mąż, na pewno Pana wpuści i tam będzie miał Pan zejście do rzeki”.Tak też uczyniłem i w ten sposób poznałem przy okazji Artura, który dodatkowo zaproponował, że kiedyś możemy przepłynąć jego łódką po Bugu np. podczas wschodu słońca, abym miał ciekawe zdjęcia. Opowiedział mi kilka rzeczy o Bugu, pokazał gdzie znajduje się starorzecze. Na odchodne odrzekł: „Myślę, że będziesz miał tutaj duże pole do popisu”. Przyznam, że podziałało to na mnie motywująco 🙂 Uznałem, że trzeba jak najładniej ukazać to miejsce i że na pewno krajobraz jaki zastanę będzie ciekawy. Tak też się stało. Poszedłem w przeciwną stronę do starorzecza i zauważyłem drewnianą łódkę. Tak powstały pierwsze kadry.

I zdjęcie, które spośród wszystkich zrobionych przeze mnie w tym roku osobiście umieszczam w najlepszej trójce moich ulubionych. Nawet nie spodziewałem się, że tego dnia wrócę z fotografią, którą będę darzył sentymentem i którą polubię Spodobało mi się drzewo z prawej strony kadru, które ładnie odbiło się w wodzie. A słońce dodatkowo rozświetliło łódkę.

Ująłem ją jeszcze z innej strony pokazują przy okazji dróżkę, którą dalej powędrowałem.

Dwie rzeczy zwróciły moją uwagę: drzewo, które znajdowało się w dalszej części kadru oraz pływające w Bugu łabędzie. Tak naprawdę, jak się później okazało to właśnie im poświęciłem najwięcej czasu, bowiem pływały na tle zachodzącego słońca. Uznałem, że muszę zatem skupić się przede wszystkim na tym motywie. Podpiąłem obiektyw tele, co wymagało zrobienia zdjęć ze statywu. Po pierwsze dlatego, że zależało mi na jakości (a więc pracowałem przy niskim iso 100), więc czas naświetlania był nieco dłuższy. Po drugie dlatego, że ostatnio praktycznie „wprowadziłem” w życie zasadę, aby jak najwięcej zdjęć robić ze statywu, nawet w dobrych warunkach. „Weszło” mi to bardzo w krew, bowiem praktycznie nie robię już zdjęć krajobrazowych z ręki. Ponadto mam jednak wrażenie, że mam większe panowanie nad kadrem, a zdjęcia są bardziej przemyślane i ostre, bowiem nie używam też autofokusa, tylko ostrzę manualnie. Wróćmy jednak do łabędzi skoro o nich była mowa w tym akapicie, a następnie do drzewa, które zwróciło moją uwagę.

Słońce powoli zachodziło. Skupiłem więc się na krajobrazie jaki stworzyła natura. I obserwowałem jak kończy się dzień… Miejsce podziałało na mnie bardzo pozytywnie. Wokoło kilka domów. Kompletna cisza. Piękna przyroda, łabędzie, szum rzeki…Muszę przyznać, że naprawdę była to okazja również do wypoczynku, który co prawda próbowały w jakiś sposób zakłócić komary.

Na samym końcu nastąpiła miła niespodzianka. Do drewnianej łódki zacumowanej przy brzegu dołączyła kolejna. Bo oto wędkarz przypłynął do brzegu to o zachodzie słońca i pozostawił swoją łódź przy tej drugiej. „I jak, ładny zachód?” – zapytał. Potwierdziłem i chwilę porozmawialiśmy. Ów pan zamierzał złowić szczupaka i wypłynął swoją łodzią w takie rejony rzeki, w której była szansa na jego złowienie, ale ostatecznie próba zakończyła się niepowodzeniem. Po zakończonej miłej konwersacji ustawiłem aparat na małej górce, aby ująć pozostawione łódki bardziej z góry. Drzewo ująłem w samym środku kadru. I tak powstało następujące zdjęcie:

Na sam koniec podwiozłem Artura w stronę Rybienka i zapewnił mnie, że mogę zawsze przyjechać i zrobić zdjęcia kiedy tylko zechcę, co mnie ucieszyło. Padła też propozycja, że możemy wypłynąć z jego kolegami na cały dzień o wschodzie słońca  i wrócić na wieczór po zachodzie. Wymieniliśmy się numerami więc jest szansa, że być może wkrótce popływam po Bugu jedną z takich łódek 🙂  Dzięki temu, że ludzie w tym miejscu byli niezwykle otarci i serdeczni bez wątpienia Drogoszewo już należy do miejsc przyjaznych i pozytywnych na mojej „podróżniczej mapie”. Również ze względu na swoje walory krajobrazowe.

Fot. Mariusz Kalinowski

 

Loading

Komentuj

Jeden Komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *