
Kot Model w Drohiczynie
Nadszedł czas na kontynuację mojej opowieści o zeszłotygodniowej wyprawie na Podlasie. I tę część wpisu w nawiązaniu do tytułu rozpoczynam od przedstawienia Drohiczyna. Choć ze względu na fakt, iż był to jeden z wielu punktów na naszej trasie, tak naprawdę sfotografowaliśmy miasto od strony południowej oraz z Góry Zamkowej. Kompletnie zrezygnowaliśmy ze zwiedzania zabytków, gdyż założenie było takie, aby przed 11.00-12.00 dotrzeć do miejscowości Mierzwice-Kolonia (chodziło o to, by zrobić jeszcze ciekawe ujęcia przed południem). A muszę przyznać, że po dosyć chłodnym świcie w Mogielnicy, zgodnie z tym co można było wyczytać w prognozach pogody – poranek w Drohiczynie był już zdecydowanie cieplejszy, a słońce ładnie naświetlało miejsca, w których byliśmy. Poniżej kilka kadrów z Góry Zamkowej.
A poniższe zdjęcie, przedstawia Bieszczady – oczywiście to żart, ale można było mieć świadomość, że jest się właśnie na szlaku górskim 😉
Zaskakujące było to, że niespodziewanie trafiliśmy na casting programu Top Model… Przepraszam – pomyliłem nazwy – Kot Model. A w tej roli wystąpił uroczy zwierzak, który najpierw bardzo śmiało przechadzał się po drewnianej barierce, a później żwawo pozował na ławeczce. Można by rzec – spontaniczna sesja na zasadach TFP („Time for photos”) – czyli czas za zdjęcia 😉 A przyznać trzeba, że model trafił się wyjątkowo cierpliwy i niemarudny 😉 Czas zatem go przedstawić:
Po pożegnaniu koteła, trzeba było wyruszać dalej. Ująłem jeszcze przy okazji Górę Zamkową z dołu, tuż przy brzegu rzeki.
Kolejnym punktem docelowym była miejscowość Mierzwice-Kolonia. To właśnie w niej znajduje się opisywany metalowy most, z którego roztacza się ładny widok na rzekę Bug. To tam przy okazji poznaliśmy starszego pana, pasjonata wycieczek rowerowych. Starszego ciałem, ale bardzo młodego duchem. Choć mimo wieku, /a o ile pamięć mnie nie myli miał ponad 60 lat/, wspomniany, sympatyczny Pan, był wysportowany i miał świetną kondycję, a przy okazji do pokonania rowerem jeszcze ok. 100 km, gdyż punktem końcowym była Białowieża 😉 Można tylko „pozazdrościć” takiej formy i bez wątpienia postawę takich osób zawsze doceniam i są dla mnie dobrym przykładem na to, iż nie ma de facto granic na cieszenie się swoją pasją. Zwyczajnie – jeśli coś kochasz, to robisz to bez względu na to czy masz 30 czy 60 lat. Wystarczy tylko chcieć. Proste, prawda 🙂 ? Poniżej widok z mostu.
Kolejnym etapem na naszej trasie była gmina Sarnaki. To właśnie w niej znajduje się faunistyczny rezerwat przyrody „Kózki”. Znajduje się nad rzeką Bug i zajmuje powierzchnię ok. 80 ha. Widoki są ładne, jedynym minusem jest to, że ta część rezerwatu, który udało nam się sfotografować znajduje się przy ruchliwej drodze nr 19. Poniżej kilka zdjęć, które wykonałem w tym miejscu:
Od opisanego miejsca jest już tylko kilka kilometrów do Siemiatycz. Było przed godziną 15.00 więc tam zjedliśmy obiad. Zastanawialiśmy się, w które miejsca jeszcze pojechać, bo zostało ok. 2 godzin z dobrym światłem do zdjęć. Decyzja zapadła: Zubacze, Tokary i Koterka – czyli miejscowości przy granicy z Białorusią. I tak ok. po 16.00 dojechaliśmy do wsi Zubacze. Charakterystyczna cerkiew znajdująca się tuż przy drodze, była delikatnie rozświetlona chowającym się za drzewami słońcem.
Następnie minęliśmy po drodze kościół we wsi Tokary i dojechaliśmy do cerkwi, która znajduje się we wsi Koterka. Cerkiew Ikony Matki Bożej „Wszystkich Strapionych Radość” została wzniesiona w latach 1909-1912. Znajduje się ona w lesie, a od granicy z Białorusią dzieli to miejsce ok. 2,5 km. Gdy byliśmy już na miejscu, słońce mocno schowało się za chmurami i nie było takie światła, które bym chciał, ale udało się wykonać kilka zdjęć, które przedstawiam poniżej:
Koterka, znajduje się w gminie Mielnik. Postanowiliśmy więc, że na chwilę zajedziemy również do tej wsi i że może uda nam się sfotografować jakiś zachód słońca. Tym razem więc weszliśmy na Górę Zamkową nad rzeką Bug w Mielniku. To właśnie w tym miejscu znajdują się ruiny zamku królewskiego, który spalono podczas potopu szwedzkiego oraz ruiny kościoła gotyckiego Św. Trójcy.
Mielnik stanowił punkt końcowy naszej wycieczki, tym bardziej nie spodziewaliśmy się, że jeszcze będziemy „biegać” wieczorem po łąkach. Ale cóż, na ładne mgły nie ma mocnych – trzeba było je uwiecznić. Dlatego też ze statywami pochodziliśmy po mielnickich polach, żeby z różnej perspektywy ująć tym razem wieczorną mgłę. Tymczasem na niebie przyświecał księżyc.
Warto było zatrzymać się i zostawić samochód przy drodze, i nawet momentami zmarznąć, bo udało się dzięki temu przywieźć kilka zdjęć, które osobiście lubię. Poniżej kilka z nich.
Ps. Zdjęcie z mielnickiej łąki, na której mnie widać wykonała Renata Samoraj. Tradycyjnie zatem na koniec kilka zdjęć mojej koleżanki z grupy fotograficznej, która dzielnie zniosła pierwsze przymrozki i całą podróż 😉 W tym jeszcze dwie fotografie kota z Drohiczyna 😉
Poniższe fotografie: Renata Samoraj.
5,811 total views, 2 views today


Jeden Komentarz
AB
Piękne zdjęcia:)!! A kocur nazywa się Figiel.