Czwartkowy, mroźny poranek w Ostrówku
Czas nadrobić pewne zaległości związane z wpisami na blogu. Wynikają one z tego, że ostatnio coraz więcej fotografuję i staram się poświęcać czas temu zajęciu niż pisaniu 😉 Ci, którzy śledzą mój fanpage wiedzą, że na bieżąco staram się uzupełniać zdjęciami to co uwieczniam w kadrach. Wszystko na miarę moich możliwości czasowych. A ostatnio jest z tym różnie.
Pracuję od poniedziałku do piątku i do Warszawy dojeżdżam pociągiem. Ostatnio coraz częściej zwracałem uwagę na to jak pięknie wschodzi słońce w okolicach Klembowa, Ostrówka. Myślałem wówczas siedząc w pociągu, że strasznie żałuję, iż nie mam możliwości, by taki widok uwiecznić na zdjęciach. Ale z racji tego, że teraz wschody słońca są nieco wcześniej – uznałem, że zwyczajnie wybiorę się na zdjęcia przed rozpoczęciem pracy, a po wykonaniu fotografii wsiądę w pociąg i dojadę do Warszawy. Podjąłem spontaniczną decyzję patrząc na prognozę pogody, że swój plan zrealizuję w czwartek. W prognozie przewidywane zachmurzenie wynosiło 50%, więc uznałem, że są całkiem spore szanse na to, by przywieźć z tego poranka jakieś ciekawe zdjęcia. Budzik zadzwonił o 4:15. Temperatura była minusowa. Wypiłem poranną kawę i ruszyłem w drogę. Na miejsce dojechałem ok. 5:30. Tak zwana niebieska godzina rozpoczynała się ok. 6:00. Wschód słońca o 6:30. Zatem miałem jeszcze chwilę czasu, by na spokojnie dotrzeć w moje miejsce docelowe. A znajdowało się w Ostrówku (nieopodal Klembowa), ale trzeba było jeszcze przejść odcinek wzdłuż torów, aby znaleźć się przy wąskiej rzece Rządza.
Tymczasem niebo robiło się różowe. Śniegu nie było dużo, ale pod względem kolorystycznym wszystko mi odpowiadało. Postanowiłem skupić się na drzewach, które stanowiły główny element moich kadrów. Najpierw użyłem obiektywu szerokokątnego, a następnie podpiąłem już typowy tele, aby przybliżyć drzewo i skadrować je jako pierwszy i główny plan. Takie widoki miałem jeszcze wówczas, gdy szedłem wzdłuż torów.
Dotarłem nad rzekę i zastanawiałem się nad kolejnymi ujęciami. Było dosyć chłodno, a zachmurzenie dawało o sobie znać. Nagle spostrzegłem, że za drzewami wyłania się słońce. Zmieniłem szybko obiektyw, aby móc zwiększyć ogniskową i wziąłem się do działania.
Muszę przyznać, że łatwo nie było, bowiem zdjęcia postanowiłem wykonywać ze statywu. Z racji tego, że obiektyw jest ciężki – ustawienie odpowiedniego kadru, trwało dłuższą chwilę. Tymczasem jak wiadomo – są to minuty, kiedy pojawia się słońce, więc miałem świadomość, że muszę działać konkretnie. Wiedziałem, że to jest ten moment, na który czekałem. Ta chwila, dla której poświęciłem nieco snu 🙂 Taki poranny widok z całą pewnością wynagrodził wszystkie „trudności” związane z tym, by go uwiecznić. I myślę, że póki co był jednym z piękniejszych jakie widziałem w tym roku w lutym. Co ciekawe – powyższą fotografię wykonałem o 6:30. A ostatnią, kiedy jeszcze słońce nie schowało się w chmury – o 6:36. To pokazuje jak krótka jest to chwila. I to również niezwykle podoba mi się w fotografii. Że czasem trzeba mieć szczęście, ale też niejednokrotnie na nie zapracować poprzez odpowiednie przygotowanie: rozeznać wcześniej miejsce, być ok. 30 minut przed wschodem słońca, spróbować ustalić w którym miejscu słońce będzie wschodzić itp. Jedno jest pewne – dla takich chwil warto żyć…
Kiedy wiedziałem już, że mam kilka kadrów, z których będę zadowolony, to na spokojnie dokończyłem fotografowanie tuż przy rzece Rządza. I bardzo spodobało mi się to, jak w danym momencie „zagrało” światło… W tym przypadku wiedziałem już od samego początku, że to samotne drzewo będzie głównym elementem kadru. I to na nim skupiłem główną uwagę. Cała reszta była tylko dopełnieniem.
Poniższe zdjęcie jest moim ulubionym z całej serii. Postanowiłem w tym przypadku użyć dłuższego czasu naświetlania, aby rozmyć wodę. Słońce nadało piękne barwy chmurom jak również rozświetliło roślinność.
Cóż…Takie poranki uwielbiam. Około 7:15 wsiadłem w samochód, następnie pociągiem dojechałem do Warszawy i szczęśliwy rozpocząłem kolejny dzień pracy 🙂 Cieszę się, że teraz wschody słońca są już coraz wcześniej. Dzięki temu będę mógł co jakiś czas wprowadzać takie rozwiązania jak w tym przypadku, aby fotografować nie tylko w weekendy, ale również w tygodniu.
Fot. Mariusz Kalinowski